Preview Mode Links will not work in preview mode

Apr 6, 2021

Ubiegłotygodniowe agresywne ruchy wojsk rosyjskich w ukraińskim Donbasie, spowodowały ostrą reakcję ze strony NATO. Czy to dlatego Putin się zatrzymał, czy też od początku sprawdzał tylko jak zareaguje Zachód? Michał Broniatowski i Adam Jasser rozmawiają w cotygodniowym podcaście "O świecie w Onecie" o prowokacjach Kremla i o tym, jak polskie władze zaczęły udawać, że to nic takiego.

Kiedy setki wojskowych ciężarówek, czołgów i armat zaczęło się przemieszczać w stronę Donbasu, gdzie od siedmiu lat trwa rosyjska interwencja, oparta o lokalnych separatystów, polski premier rozmawiał w Budapeszcie z dwoma czołowymi poplecznikami Putina w Unii Europejskiej o stworzeniu z nimi nacjonalistycznego sojuszu w Parlamencie Europejskim.

Obok niesmaku, wywołanego równoczesnością tych wydarzeń, widoczne było też fiasko spotkania premierów Mateusza Morawieckiego i Viktora Orbána oraz byłego włoskiego wicepremiera Matteo Salviniego, bo poza kilkoma frazesami o kontynuacji rozmów, nie wydano wspólnego komunikatu i dalej też nie wiadomo wokół której z trzech reprezentowanych przez nich formacji tworzyć się będzie ów sojusz. Jeśli w ogóle powstanie.

W Stanach Zjednoczonych prezydent Joe Biden ogłosił kolejny wielki federalny pakiet pomocowy – tym razem na odbudowę krajowej infrastruktury. Jeśli uda mu się go przeprowadzić przez Kongres, to wraz z niedawno uchwalonym covidowym funduszem ratunkowym, amerykański rząd wyda ok. 4 bln dolarów na wsparcie gospodarki.

To oznacza ostry zwrot USA w stronę państwa opiekuńczego – podobnie jak za czasów "New Dealu" prezydenta Roosevelta w latach 30-tych XX w. Oznacza też powrót Stanów Zjednoczonych do roli motoru napędzającego światową gospodarkę.

I w końcu potwierdza również wyraźne przewartościowanie stosunku świata do inflacji – o ile dawniej strach przed nią paraliżował zbyt odważne interwencje państwa w gospodarkę, o tyle dziś rządy, rzucające ogromne fundusze na obronę firm i konsumentów przed skutkami pandemii, traktują nadmierny wzrost cen jako mniejsze zło.