Preview Mode Links will not work in preview mode

Nov 4, 2020

Prezydent Donald Trump ogłosił w Białym Domu: "według mnie wygrałem". Zrobił to w momencie, kiedy faktycznie wyglądało, że ma niewielką przewagę nad Joe Bidenem, ale była ona jeszcze zbyt mała, by ogłaszać to całą mocą swojego urzędu, a co gorsza Trump zapowiedział, że zwróci się do Sądu Najwyższego, by "zatrzymał głosowanie" gdy nie były jeszcze policzone miliony głosów, wysłanych przez Amerykanów pocztą. O tym co dalej z wyborami w USA, dyskutują na gorąco w nadzwyczajnym wydaniu podcastu "O Świecie w Onecie" Michał Broniatowski i Adam Jasser.

Nie wiadomo jak prezydent Trump wyobraża sobie "zatrzymanie głosowania", zwłaszcza, że wybory przeprowadzają poszczególne stany, a nie administracja federalna.

Jasser uznał to wystąpienie za typowy nieodpowiedzialny wybryk Trumpa, ale według Broniatowskiego, to już nie jest kampania wyborcza i takie wystąpienie jest poważnym naruszeniem prawa.

Kiedy Trump przemawiał o wpół do trzeciej w nocy w Waszyngtonie, Amerykanie w osłupieniu patrzyli, jak wbrew wszelkim przedwyborczym sondażom, jego zwycięstwo stawało się coraz bardziej prawdopodobne. Jednak, kiedy zaczęły spływać informacje o głosach wysłanych pocztą, szala zaczęła się powoli przechylać w stronę Bidena.

Poza niespodziewanie wyrównanym wyścigiem o Biały Dom – a może się skończyć tym, że Biden wygra najmniejszą możliwą różnicą głosów elektorskich: 270 do 268 – nie jest jeszcze jasne, czy Demokratom uda się zdobyć większość w Senacie, co również z niezwykłym przekonaniem i jednogłośnie zapowiadały sondaże.